Fic: Wieczorową porą
Monday, 29 October 2012 19:35![[personal profile]](https://www.dreamwidth.org/img/silk/identity/user.png)
Tytuł: Wieczorową porą
Autor: Aletheia Felinea
Rating: PG
Postacie: Gubernator Weatherby Swann i [cenzura antyspoilerowa]
Liczba słów: 348
Streszczenie: Zwyczajny wieczór na Karaibach.
Disclaimer: PotC należy do Disneya, sypialnia należy do gubernatora Swanna, czcionka Treasure Map Deadhand należy do GemFont, czcionka Blackadder należy do Boba Andertona, papier należy do mnie.
Jeśli wolisz czytać po angielsku, this way, please.
---------------------------------------------------------
Drzwi sypialni zamknęły się już za odesłanym lokajem, gdy gubernator Weatherby Swann stwierdził, że z racji wyjątkowo chłodnej nocy potrzebuje jednak szlafroka. Sięgnął odruchowo w stronę dzwonka, ale w pół gestu zrezygnował i ruszył w kierunku szafy. Przeziębić się można, zanim przygłuchy lokaj usłyszy i pokona z powrotem niezliczone jardy korytarza...
Otwierając szafę, przypomniał sobie, że szlafrok został na krześle. Zamknął więc ją z powrotem, po czym szarpnął gałkę znowu i wytrzeszczył oczy.
– Bry wieczór. – Jack Sparrow zaprezentował najniewinniejszy z uśmiechów.
– Jak...! Dlaczego...! Co tu robisz?!
– Ehm... myślałem, że to sypialnia Miss Lizzie? – spróbował Sparrow.
Swann zsiniał i gwałtownie pomacał w poszukiwaniu szpady, zanim sobie przypomniał, że nie chodzi ze szpadą we własnym domu, a już z pewnością nie w drodze do łóżka.
Pirat pośpiesznie uniósł ręce i cofnął się o krok, omal nie strącając własnego kapelusza o tylną deskę szafy. – Dobrze już, dobrze! – Poprawił kapelusz. – Szukałem sejfu.
– Aha... – odetchnął Swann. Po chwili zmarszczył brwi. – Ale tu nie ma sejfu...
Sparrow poskrobał się po skroni, przekrzywiając kapelusz znowu. – Hm, to by wyjaśniało, czemu go nie znalazłem.
Gubernator nagle się otrząsnął i zreflektował.
– Świetnie się składa, komodor Norrington cię szuka – warknął. – Powiadomię go niezwłocznie, że już dłużej nie musi!
Teraz to pirat wytrzeszczył oczy. – O tej porze? Przykro mi to mówić, Wasza Ekscelencjo, ale to byłoby w najwyższym stopniu niestos...!
Swann wepchnął go głębiej do szafy, zatrzasnął ją i przekręcił klucz. Po czym rzucił się na korytarz, odruchowo wycierając ręce o nocną koszulę.
Chwilę później, do sypialni wpadło trzy czwarte pałacowej gwardii, z gubernatorem depczącym strażnikom po piętach. Czwarty, dwie godziny temu zwolniony z dziennej zmiany, biegł na końcu, boso, bez peruki, z muszkietem pod pachą i dopinając spodnie.
Szafa, pusta, jeśli nie liczyć wysypującej się bielizny i prześcieradeł, stała otworem, podobnie jak okno. Kapitan gwardii podbiegł do niego i zauważył na stoliku drgający w przeciągu skrawek papieru, przyciśnięty świecznikiem. Schował szpadę, podniósł papier i przeczytał:

----------------------------------------------------------------
Ehm, ktoś przeczytał? Poza tymi co wiem? Można się odezwać. ;)
Autor: Aletheia Felinea
Rating: PG
Postacie: Gubernator Weatherby Swann i [cenzura antyspoilerowa]
Liczba słów: 348
Streszczenie: Zwyczajny wieczór na Karaibach.
Disclaimer: PotC należy do Disneya, sypialnia należy do gubernatora Swanna, czcionka Treasure Map Deadhand należy do GemFont, czcionka Blackadder należy do Boba Andertona, papier należy do mnie.
Jeśli wolisz czytać po angielsku, this way, please.
---------------------------------------------------------
Drzwi sypialni zamknęły się już za odesłanym lokajem, gdy gubernator Weatherby Swann stwierdził, że z racji wyjątkowo chłodnej nocy potrzebuje jednak szlafroka. Sięgnął odruchowo w stronę dzwonka, ale w pół gestu zrezygnował i ruszył w kierunku szafy. Przeziębić się można, zanim przygłuchy lokaj usłyszy i pokona z powrotem niezliczone jardy korytarza...
Otwierając szafę, przypomniał sobie, że szlafrok został na krześle. Zamknął więc ją z powrotem, po czym szarpnął gałkę znowu i wytrzeszczył oczy.
– Bry wieczór. – Jack Sparrow zaprezentował najniewinniejszy z uśmiechów.
– Jak...! Dlaczego...! Co tu robisz?!
– Ehm... myślałem, że to sypialnia Miss Lizzie? – spróbował Sparrow.
Swann zsiniał i gwałtownie pomacał w poszukiwaniu szpady, zanim sobie przypomniał, że nie chodzi ze szpadą we własnym domu, a już z pewnością nie w drodze do łóżka.
Pirat pośpiesznie uniósł ręce i cofnął się o krok, omal nie strącając własnego kapelusza o tylną deskę szafy. – Dobrze już, dobrze! – Poprawił kapelusz. – Szukałem sejfu.
– Aha... – odetchnął Swann. Po chwili zmarszczył brwi. – Ale tu nie ma sejfu...
Sparrow poskrobał się po skroni, przekrzywiając kapelusz znowu. – Hm, to by wyjaśniało, czemu go nie znalazłem.
Gubernator nagle się otrząsnął i zreflektował.
– Świetnie się składa, komodor Norrington cię szuka – warknął. – Powiadomię go niezwłocznie, że już dłużej nie musi!
Teraz to pirat wytrzeszczył oczy. – O tej porze? Przykro mi to mówić, Wasza Ekscelencjo, ale to byłoby w najwyższym stopniu niestos...!
Swann wepchnął go głębiej do szafy, zatrzasnął ją i przekręcił klucz. Po czym rzucił się na korytarz, odruchowo wycierając ręce o nocną koszulę.
Chwilę później, do sypialni wpadło trzy czwarte pałacowej gwardii, z gubernatorem depczącym strażnikom po piętach. Czwarty, dwie godziny temu zwolniony z dziennej zmiany, biegł na końcu, boso, bez peruki, z muszkietem pod pachą i dopinając spodnie.
Szafa, pusta, jeśli nie liczyć wysypującej się bielizny i prześcieradeł, stała otworem, podobnie jak okno. Kapitan gwardii podbiegł do niego i zauważył na stoliku drgający w przeciągu skrawek papieru, przyciśnięty świecznikiem. Schował szpadę, podniósł papier i przeczytał:

----------------------------------------------------------------
Ehm, ktoś przeczytał? Poza tymi co wiem? Można się odezwać. ;)
no subject
Date: 2012-10-29 22:42 (UTC)A ma setkę mniej słów. Ale wiesz, PotC po polsku zawsze tak zaskakująco wygląda, że człowiek się musi najpierw z tego otrząsnąć. ;Dno subject
Date: 2013-07-02 23:38 (UTC)no subject
Date: 2013-07-03 01:10 (UTC)W tym wypadku to była nieodparta wizja Jacka z uprzejmym "Bry" w otwartej szafie. Cała reszta, to karkołomna próba uzasadnienia. XD
no subject
Date: 2013-07-03 01:26 (UTC)