Ahem...
Feel free to comment or send me messages in any language you can see in this blog. It's okay if your language of choice doesn't match the given entry's language. You're also welcome to request for translation, within reasonable limits.
Można komentować i wysyłać mi wiadomości w każdym języku jaki widać na tym blogu. Nie szkodzi, jeśli Twój wybrany język nie zgadza się z językiem danej notki. Można też prosić o przekład, w rozsądnych granicach.
Można komentować i wysyłać mi wiadomości w każdym języku jaki widać na tym blogu. Nie szkodzi, jeśli Twój wybrany język nie zgadza się z językiem danej notki. Można też prosić o przekład, w rozsądnych granicach.
Masterlists
Style Credit
- Base style: Modular by
- Theme: Battle Raven by
no subject
Date: 2015-08-14 18:42 (UTC)W pakiecie także rycerze ze świętymi mieczami, wielka rada czarodziejów w szlafrokach, pardon, szatach i z laskami, elfie dwory z feudalną strukturą oraz dwory wampirze ze strukturą feudalno-mafijną. ;) Butcher ma fajne pomysły i na ogół umie ich nie zmarnować, ale jeśli oczekuje się portretu miasta, to nie ten adres.
odrobina nieprzewidywalności w akcji "jeden przeciwnik - drugi - trzeci - szef" by moim zdaniem nie zaszkodziła.
A, kumam, W kolejnych tomach raczej od tego odeszła, chociaż czy zaskoczenia są bardzo zaskakujące, to znowu kwestia indywidualnej oceny.
Jeśli tylko się domyślę, że X to właśnie oni, nie ma sprawy :)
Świta Midnight Mayora (i odmawiam pisania polskiej wersji tegoż *wzdryg*). To będą ci, co patrzą na Swifta jakby im się przykleił do buta. Rozpoznasz. :D
Dlatego nie traktuję tego jako jakąś wyróżniającą go cechę i zakładam, że wszyscy czarnoksiężnicy (...) tak mają. Mówisz, że nie?
W zasadzie tak, ale jest chyba jedynym, który potrafi się tym wczuciem w miasto cieszyć. Ewentualnie jeszcze Bakker za młodu mógł to mieć, ale zapewnienia Swifta to trochę mało, bo poznaje się tamtego już (i tylko) jako zaślepionego władzą dziada. Inni raczej mają podejście "no trudno, los jest wredny, że mi to zrobił, ale jakoś muszę z tym żyć". Mimo że akurat po nim los się przejechał relatywnie bardziej... Szerzej o tym pisałam w tekście o "The Glass God" (http://aletheiafelinea.livejournal.com/74522.html), i to nawet w kawałku niespoilerowym (dla tych po drugiej części), ale nie wiem ile z tego będzie zrozumiałe na etapie między pierwszą a drugą częścią...
czarnoksiężnicy (jak rozumiem, w oryginale sorceserzy, co brzmi trochę lepiej jako treść szybkiego okrzyku - "czarnoksiężniku, uważaj!" traci swój cel w połowie wypowiedzi)
:D Tłumacz musiał tu mieć zgryz, bo trudno dopasować polskie odpowiedniki ze wszystkimi konotacjami, a w oryginale te wszystkie nazwy nie są traktowane jak synonimy, tylko określają różnice w "stylu" magii. Sorcerer (Swift, Bakker, Dana, w dalszych tomach dojdzie jeszcze nowa) ma bezpośredni, intuicyjno-zmysłowy kontakt z magią i największą moc z tej menażerii. Wizard ma podejście "naukowe", nie czuje magii bezpośrednio, ale opanowuje ją "technicznie", przez słowa i gesty (Aldermeni są wizardami). Warlock dostaje moc od jakiejś naturalnie magicznej istoty (ale ten wątek w ogóle nie był rozwijany). Szaman jest raczej od rozumienia co się dzieje niż od czarowania, chociaż potrafi parę rzeczy niedostępnych dla innych "gatunków" - niewidzialność, przenikanie przez ściany, wchodzenie w cudze sny. Druid miesza magiczne mikstury z ziółek, ale jak się spręży to i kable z podłogi wyciągnie, jak sorcerer (bo w piątym tomie już jej się trochę kończyły pomysły). Tak przynajmniej wygląda teoria, w praktyce to się wszystko trochę miesza i zaciera po brzegach.