A w podstawówce po co? :) Nie wiem, jakoś tak ogólnie żeby "było ładnie w zeszycie", czy coś. :) Ale ja nie byłam w przedszkolu, tylko w zerówce i z samego, ehem, procesu dydaktycznego pamiętam akurat najmniej...
Czasu trzeba? Chociaż od pierwszej części minęło już sześć lat... No właśnie... To chyba chwyta od razu albo wcale. Chyba że potem jest ekranizacja i robi się fandom wtórny, który odkrywa, że była taka książka.
W takim razie dobrze, że się dokładasz do szerzenia informacji. Już wiesz, czemu się ucieszyłam. :)
Jak Jaś Fasola... No, coś mi w tym bardzo nie gra. *wzdryg* Od dzieciństwa mam wyjątkową alergię na Jasia Fasolę, nawet go nie stawiaj w tym towarzystwie. Generalnie w urban fantasy dominuje podejście "magia vs technika" zamiast "magicznej techniki". "Rivers of London" Aaronovitcha przyszły parę lat po Urban Magic, ale tam też magia smaży krzemowe procesory. Aaronovitch ma większy fandom i jest uważany za objawienie, mimo że koncepcyjnie jest nie tylko za Griffin, ale i za Butcherem. Łaska fandomu jest nieprzewidywalna. :(
Dzięki za ostrzeżenie :D Będę pamiętać, czytając. Możliwe, że niepotrzebnie Cię nastawiam. ;)
Aha. Możliwe w takim razie, że Swift nazbiera punktów zasadą kontrastu :) Tak, u mnie nazbierał. To jest moje spojrzenie z perspektywy wszystkich części, nie tamtej pierwszej.
nie wiem wtedy, czy mag to każda osoba, która się para magią, czy jeszcze co innego... W oryginale jest raczej konsekwentnie, w sensie że jeśli ktoś jest jakoś określony, to już tak mu zostaje, ale momentami też jest mętnie, bo w praktyce bardziej się różnią indywidualne zdolności danych postaci niż całych "gatunków".
no subject
Nie wiem, jakoś tak ogólnie żeby "było ładnie w zeszycie", czy coś. :) Ale ja nie byłam w przedszkolu, tylko w zerówce i z samego, ehem, procesu dydaktycznego pamiętam akurat najmniej...
Czasu trzeba? Chociaż od pierwszej części minęło już sześć lat...
No właśnie... To chyba chwyta od razu albo wcale. Chyba że potem jest ekranizacja i robi się fandom wtórny, który odkrywa, że była taka książka.
W takim razie dobrze, że się dokładasz do szerzenia informacji.
Już wiesz, czemu się ucieszyłam. :)
Jak Jaś Fasola... No, coś mi w tym bardzo nie gra.
*wzdryg* Od dzieciństwa mam wyjątkową alergię na Jasia Fasolę, nawet go nie stawiaj w tym towarzystwie. Generalnie w urban fantasy dominuje podejście "magia vs technika" zamiast "magicznej techniki". "Rivers of London" Aaronovitcha przyszły parę lat po Urban Magic, ale tam też magia smaży krzemowe procesory. Aaronovitch ma większy fandom i jest uważany za objawienie, mimo że koncepcyjnie jest nie tylko za Griffin, ale i za Butcherem. Łaska fandomu jest nieprzewidywalna. :(
Dzięki za ostrzeżenie :D Będę pamiętać, czytając.
Możliwe, że niepotrzebnie Cię nastawiam. ;)
Aha. Możliwe w takim razie, że Swift nazbiera punktów zasadą kontrastu :)
Tak, u mnie nazbierał. To jest moje spojrzenie z perspektywy wszystkich części, nie tamtej pierwszej.
nie wiem wtedy, czy mag to każda osoba, która się para magią, czy jeszcze co innego...
W oryginale jest raczej konsekwentnie, w sensie że jeśli ktoś jest jakoś określony, to już tak mu zostaje, ale momentami też jest mętnie, bo w praktyce bardziej się różnią indywidualne zdolności danych postaci niż całych "gatunków".