Nie przypuszczałam, że aż tak się ucieszysz :D Nie, jeszcze bardziej, tylko tu nie mam tylu emotków. ;D
Swoją drogą, fajnie by się w przedszkolu robiło szlaczki metodą "kopiuj-wklej" :D Ja szlaczki miałam w podstawówce i nawet nie pamiętam, czy były z nich oceny...
żałuję, że to nowość, bo na tę chwilę takie działanie magii miejskiej wydaje mi się oczywiste i naturalne Ha! No nie? Z tym, że mnie nie przeszkadza, że nowość, tylko to, że czemu to przeszło praktycznie bez echa??? Literacko rzecz biorąc, to naprawdę jest coś redefiniującego cały gatunek. A tymczasem Urban Magic nawet przyzwoitego fandomu nie ma, paru ludzi na krzyż...
Czarownice w fantasy czerpią moc z natury, a miejscy magowie z miasta, no bo przecież nie "mimo istnienia miasta". A widzisz, a w filarach gatunku jednak jest "mimo". Dresden nie może podejść do komputera na dwa metry, żeby go nawet niechcący nie spalić. Wymowne, nie? Nawet w Good Omens Crowley jest przecież jedynym demonem nadążającym za ludzką techniką.
Gaiman niezrozumiały jest? Cytatnę się: (http://ksiazkimojejsiostry.blox.pl/2014/10/Ocean-na-koncu-drogi-i-Milvanny-problem-z-Gaimanem.html)To nie to, że się dziwię jego fanom, bo widzę jego zalety i nawet jeśli mnie osobiście nudzi, to pierwsza przyznam, że niewielu mu dorównuje w klimatyczności stylu. Ale jak dla mnie, jego najlepsze książki to te dla dzieci. Tam jakoś umie utrzymać konkretną fabułę i przejść przez nią od początku do końca, bez zbędnego komplikowania. A kiedykolwiek pisze dla dorosłych, plącze się w jakieś mętne, artystowskie meandry narracji o... o czym właściwie? "Chłopie", chcę za każdym razem powiedzieć, "to było niezłe, miało atmosferę i było interesujące językowo, i fascynujące jako pojedyncze obrazki, i w ogóle... ale o co ci właściwie chodzi???" Moim prywatnym zdaniem, najlepsze co Gaiman napisał to Good Omens, bo w czytaniu go nie widać spod Pratchetta. ;)
no subject
Nie, jeszcze bardziej, tylko tu nie mam tylu emotków. ;D
Swoją drogą, fajnie by się w przedszkolu robiło szlaczki metodą "kopiuj-wklej" :D
Ja szlaczki miałam w podstawówce i nawet nie pamiętam, czy były z nich oceny...
żałuję, że to nowość, bo na tę chwilę takie działanie magii miejskiej wydaje mi się oczywiste i naturalne
Ha! No nie? Z tym, że mnie nie przeszkadza, że nowość, tylko to, że czemu to przeszło praktycznie bez echa??? Literacko rzecz biorąc, to naprawdę jest coś redefiniującego cały gatunek. A tymczasem Urban Magic nawet przyzwoitego fandomu nie ma, paru ludzi na krzyż...
Czarownice w fantasy czerpią moc z natury, a miejscy magowie z miasta, no bo przecież nie "mimo istnienia miasta".
A widzisz, a w filarach gatunku jednak jest "mimo". Dresden nie może podejść do komputera na dwa metry, żeby go nawet niechcący nie spalić. Wymowne, nie? Nawet w Good Omens Crowley jest przecież jedynym demonem nadążającym za ludzką techniką.
Gaiman niezrozumiały jest?
Cytatnę się: (http://ksiazkimojejsiostry.blox.pl/2014/10/Ocean-na-koncu-drogi-i-Milvanny-problem-z-Gaimanem.html)To nie to, że się dziwię jego fanom, bo widzę jego zalety i nawet jeśli mnie osobiście nudzi, to pierwsza przyznam, że niewielu mu dorównuje w klimatyczności stylu. Ale jak dla mnie, jego najlepsze książki to te dla dzieci. Tam jakoś umie utrzymać konkretną fabułę i przejść przez nią od początku do końca, bez zbędnego komplikowania. A kiedykolwiek pisze dla dorosłych, plącze się w jakieś mętne, artystowskie meandry narracji o... o czym właściwie? "Chłopie", chcę za każdym razem powiedzieć, "to było niezłe, miało atmosferę i było interesujące językowo, i fascynujące jako pojedyncze obrazki, i w ogóle... ale o co ci właściwie chodzi???" Moim prywatnym zdaniem, najlepsze co Gaiman napisał to Good Omens, bo w czytaniu go nie widać spod Pratchetta. ;)