Nie przypuszczałam, że aż tak się ucieszysz :D Swoją drogą, fajnie by się w przedszkolu robiło szlaczki metodą "kopiuj-wklej" :D
"Swoją drogą, wolałabym, żeby sama została przy jednym, zamiast przeskakiwać na kolejny nowy alias co parę lat..." To jej chyba nie wyjdzie na dobre...
No ja się z zachwytami pomysłem na magię absolutnie zgadzam i żałuję, że to nowość, bo na tę chwilę takie działanie magii miejskiej wydaje mi się oczywiste i naturalne. Oczywiście można je trochę inaczej opisać i różnić się w akcentach, ale esencja zostaje. Czarownice w fantasy czerpią moc z natury, a miejscy magowie z miasta, no bo przecież nie "mimo istnienia miasta". Bez sensu przyjść od razu na najlepsze :D
Gaiman niezrozumiały jest? (No, w sumie tytuł "Nigdziebądź" trochę to sugeruje) No nic, i tak sięgnę, bom ciekawa. W kręgach Doktorowych pisze się o nim z szacunkiem, na końcu dodając "...no, ale najlepszych odcinków to on nie napisał." ;D
Szatan planowania brzmi dumnie i zachęcająco, ale wiejsko-średniowieczny mag w mieście już nie bardzo.
Jeśli chodzi o fabułę, niekoniecznie zaraz żądam wielowątkowości, ale odrobina nieprzewidywalności w akcji "jeden przeciwnik - drugi - trzeci - szef" by moim zdaniem nie zaszkodziła. A tak to jest jazda linią prostą do finału.
"Hej, skoro dalej jednak lecisz z polskim wydaniem, to powiesz mi, co tłumacz zrobił z Aldermenami, dobrze?" Jeśli tylko się domyślę, że X to właśnie oni, nie ma sprawy :)
"Czyli w gruncie rzeczy za tę cechę, która w Griffinwersum czyni sorcerera, czyż nie?" Dlatego nie traktuję tego jako jakąś wyróżniającą go cechę i zakładam, że wszyscy czarnoksiężnicy (jak rozumiem, w oryginale sorceserzy, co brzmi trochę lepiej jako treść szybkiego okrzyku - "czarnoksiężniku, uważaj!" traci swój cel w połowie wypowiedzi) tak mają. Mówisz, że nie?
no subject
"Swoją drogą, wolałabym, żeby sama została przy jednym, zamiast przeskakiwać na kolejny nowy alias co parę lat..."
To jej chyba nie wyjdzie na dobre...
No ja się z zachwytami pomysłem na magię absolutnie zgadzam i żałuję, że to nowość, bo na tę chwilę takie działanie magii miejskiej wydaje mi się oczywiste i naturalne. Oczywiście można je trochę inaczej opisać i różnić się w akcentach, ale esencja zostaje. Czarownice w fantasy czerpią moc z natury, a miejscy magowie z miasta, no bo przecież nie "mimo istnienia miasta". Bez sensu przyjść od razu na najlepsze :D
Gaiman niezrozumiały jest? (No, w sumie tytuł "Nigdziebądź" trochę to sugeruje) No nic, i tak sięgnę, bom ciekawa. W kręgach Doktorowych pisze się o nim z szacunkiem, na końcu dodając "...no, ale najlepszych odcinków to on nie napisał." ;D
Szatan planowania brzmi dumnie i zachęcająco, ale wiejsko-średniowieczny mag w mieście już nie bardzo.
Jeśli chodzi o fabułę, niekoniecznie zaraz żądam wielowątkowości, ale odrobina nieprzewidywalności w akcji "jeden przeciwnik - drugi - trzeci - szef" by moim zdaniem nie zaszkodziła. A tak to jest jazda linią prostą do finału.
"Hej, skoro dalej jednak lecisz z polskim wydaniem, to powiesz mi, co tłumacz zrobił z Aldermenami, dobrze?"
Jeśli tylko się domyślę, że X to właśnie oni, nie ma sprawy :)
"Czyli w gruncie rzeczy za tę cechę, która w Griffinwersum czyni sorcerera, czyż nie?"
Dlatego nie traktuję tego jako jakąś wyróżniającą go cechę i zakładam, że wszyscy czarnoksiężnicy (jak rozumiem, w oryginale sorceserzy, co brzmi trochę lepiej jako treść szybkiego okrzyku - "czarnoksiężniku, uważaj!" traci swój cel w połowie wypowiedzi) tak mają. Mówisz, że nie?