Tam są jasne ściany, tylko wszystko jest spowite cieniem i wydaje się ciemnoszare/czarne. Najsprytniejsze pozostanie wiernym opisowi (jeśli opis mówił o bieli) przy jednoczesnym zachowaniu spójności w symbolice bieli i czerni :D Hrmpf... *długie skrobanie za uchem i dużo krzywienia* W sumie chodzi nawet nie tyle o konkretnie biel ("spacious, white, elegantly furnished ... a white leather sofa") co wrażenie dizajnerskiego ąę przeciwieństwa ("that designer unlived-in look") Azirafalowej jaskini starego papieru i wytartych foteli. Czyste, agresywne kolory, ostre kontrasty - białe wszystko, czarna elektronika, zielone rośliny, ani fałdki na pościeli (dziwne, to jedyna rzecz tam faktycznie używana, może poza spryskiwaczem XD). A więc opozycja zimne&nowoczesne vs przytulne&staroświeckie. Tymczasem na ekranie było raczej wrażenie ciemnej nory, gdy antykwariat był wręcz słoneczny.
Będę bronić :) Zakrywanie aktorowi oczu na 95% czasu ekranowego ogranicza jego możliwości ekspresyjne. Będę się nie zgadzać. :3 Dla artysty ograniczenie to otwarcie możliwości (nie mówię, że nie kłopotliwe). Przy tym kino ma całkiem niezłą kolekcję kultowych a przynajmniej popularnych postaci z zakrytą CAŁĄ twarzą lub połową (którąkolwiek), w skrajnych przypadkach przez 100% czasu ekranowego.
popieram zdjęcie okularów na przykład we własnym mieszkaniu A tak, to jest argument, owszem. Wtedy kręcić tylko od tyłu. :> Poprzedzone Znaczącym UjęciemTM na odłożone/zdejmowane okulary, rozumie się.
Czy gdyby to Crowley wskrzesił gołębia naprawdę wzbudziłoby to na tym etapie zamieszanie u widza? Zrównoważyć/przeważyć a najlepiej poprzedzić casualowymi diabłostkami typu "mijani na ulicy ludzie po stronie Crowleyowej wpadają na latarnie/obszczekują ich psy/pozdrawiają gołębie; po stronie Azirafalowej w ostatniej chwili zauważają latarnię/psy merdają/gołębie chybiają". Zresztą prolog + scena na cmentarzu już raczej ich wyraźnie określają, razem z nie-całkiem-czarno-białością? Tak mi się wydaje.
Dostał reprymendę, że używa za dużo czarów. Cudów. Wspomina o tym Crowleyowi. A, widzisz, zupełnie mi umknęło.
A jak Ci się podobał Gabriel? Zdziwiłam się, gdy gdzieś doczytałam, że w książce go nie ma :D Świetny Hamm, sporo komedii. Scena "przyszliśmy kupować porno" zdecydowanie bardziej cringe niż fun, ale jako wnerwiający korpo-manager był przekonujący. :) Ale nie mogę powiedzieć, że bardzo bym żałowała jego braku. Co innego jakby wywalili Szekspira! W książce Gabriel istnieje, ale tylko jako mikrowzmianka: "Any more miracles and we'll really start getting noticed by Up There," said Aziraphale. "If you really want Gabriel or someone wondering why forty policemen have gone to sleep-" Scena z paint-ballem.
Na tym na razie kończę, odniosę się do drugiej połowy odcinków, jak je obejrzę. Czekam!
no subject
Hrmpf... *długie skrobanie za uchem i dużo krzywienia* W sumie chodzi nawet nie tyle o konkretnie biel ("spacious, white, elegantly furnished ... a white leather sofa") co wrażenie dizajnerskiego ąę przeciwieństwa ("that designer unlived-in look") Azirafalowej jaskini starego papieru i wytartych foteli. Czyste, agresywne kolory, ostre kontrasty - białe wszystko, czarna elektronika, zielone rośliny, ani fałdki na pościeli (dziwne, to jedyna rzecz tam faktycznie używana, może poza spryskiwaczem XD). A więc opozycja zimne&nowoczesne vs przytulne&staroświeckie. Tymczasem na ekranie było raczej wrażenie ciemnej nory, gdy antykwariat był wręcz słoneczny.
Będę bronić :) Zakrywanie aktorowi oczu na 95% czasu ekranowego ogranicza jego możliwości ekspresyjne.
Będę się nie zgadzać. :3 Dla artysty ograniczenie to otwarcie możliwości (nie mówię, że nie kłopotliwe). Przy tym kino ma całkiem niezłą kolekcję kultowych a przynajmniej popularnych postaci z zakrytą CAŁĄ twarzą lub połową (którąkolwiek), w skrajnych przypadkach przez 100% czasu ekranowego.
popieram zdjęcie okularów na przykład we własnym mieszkaniu
A tak, to jest argument, owszem. Wtedy kręcić tylko od tyłu. :> Poprzedzone Znaczącym UjęciemTM na odłożone/zdejmowane okulary, rozumie się.
Czy gdyby to Crowley wskrzesił gołębia naprawdę wzbudziłoby to na tym etapie zamieszanie u widza?
Zrównoważyć/przeważyć a najlepiej poprzedzić casualowymi diabłostkami typu "mijani na ulicy ludzie po stronie Crowleyowej wpadają na latarnie/obszczekują ich psy/pozdrawiają gołębie; po stronie Azirafalowej w ostatniej chwili zauważają latarnię/psy merdają/gołębie chybiają". Zresztą prolog + scena na cmentarzu już raczej ich wyraźnie określają, razem z nie-całkiem-czarno-białością? Tak mi się wydaje.
Dostał reprymendę, że używa za dużo czarów. Cudów. Wspomina o tym Crowleyowi.
A, widzisz, zupełnie mi umknęło.
A jak Ci się podobał Gabriel? Zdziwiłam się, gdy gdzieś doczytałam, że w książce go nie ma :D Świetny Hamm, sporo komedii.
Scena "przyszliśmy kupować porno" zdecydowanie bardziej cringe niż fun, ale jako wnerwiający korpo-manager był przekonujący. :) Ale nie mogę powiedzieć, że bardzo bym żałowała jego braku. Co innego jakby wywalili Szekspira! W książce Gabriel istnieje, ale tylko jako mikrowzmianka: "Any more miracles and we'll really start getting noticed by Up There," said Aziraphale. "If you really want Gabriel or someone wondering why forty policemen have gone to sleep-" Scena z paint-ballem.
Na tym na razie kończę, odniosę się do drugiej połowy odcinków, jak je obejrzę.
Czekam!