Ale styl już tak, a przynajmniej dla mnie styl jest jednym z decydujących czynników decyzyjnych w moich wyborach i ocenach literackich (do niedawna powiedziałabym, że to #1, ale trafił mi się przypadek przeczący mojemu przekonaniu, że przeczytam wszystko, jeśli będzie dobrze napisane). Poza tym nie dalej jak dzisiaj dałam sobie spokój po plus minus tysiącu słów fika, który był usiany irytującymi głupotkami na poziomie zdania (normalnie widząca postać nie może przeczytać treści na medycznym ekranie i rozróżnić miny człowieka stojącego w tym samym pokoju, bo ma suche oczy i to wina pielęgniarki, która "not lubricated them"? O_o autorka w ogóle wie jak działa ludzkie oko? autorka w ogóle sama ma oczy?). To był oryginał, więc tu mam pewność, że to faktycznie było słabe, a nie spaprane później, ale to jest właśnie rodzaj błędów, które nieraz pączkują w przekładzie i nieraz da się to stwierdzić albo przynajmniej przypuszczać nawet nie mając oryginału do porównania (Camilla Läckberg, "Księżniczka z lodu": "Erica wyszła tyłem", koniec; z kontekstu nie wynika, czy wyszła tylnymi drzwiami, czy może się cofając?), ale nieraz nie wiadomo - autor czy tłumacz? słabe czy zepsute? Tak czy owak, nawet dobra rzecz, jeśli spaprana, czyta się po prostu źle. Jeśli jakimś zrządzeniem losu będziesz kiedyś chciała czytać Dresden Files, zrób to dla mnie i nie tykaj polskich wydań metrowym kijem...
no subject