http://aletheiafelinea.livejournal.com/ ([identity profile] aletheiafelinea.livejournal.com) wrote in [personal profile] aletheiafelinea 2015-10-20 06:59 pm (UTC)

Z wad, potwornie ciężko było odróżnić owiniętych w kurtki i czapki bohaterów, a nawet powiedzieć, ilu ich się tam właściwie wspinało.
O, to ja tak miałam z Black Hawk Down / Helikopterem w ogniu. Wszystko chude, młode, ostrzyżone i zapakowane w identyczne hełmy i mundury, a potem jeszcze po wierzchu zakurzone z góry na dół. Nie odróżniałam co się z kim dzieje, więc w rezultacie nie mam pojęcia, o co właściwie chodziło w fabule, poza tym, że strzelali. Śmigłowiec się fantastycznie rozbił i to tyle co mogę powiedzieć o tym filmie. :P Niewiele lepiej miałam z jednym odcinkiem SPN, gdzie literalnie wszyscy poza Winchesterami występowali w trzech odmianach wizualnych, z czego półtora przypadało na kobiety, a półtora na mężczyzn. Jakby nie dało się wymieszać grubych, chudych, ładnych, brzydkich, białych, czarnych, kudłatych, łysych, okularników i co by jeszcze pod rękę podeszło. To zamiast tego musiałam się zastanawiać, czy ta biała szatynka z długimi włosami jest jedną z tamtych dwóch długowłosych białych szatynek, czy jeszcze trzecią i czy w takim razie tamta pierwsza jeszcze żyje, czy już nie... Jeden z nielicznych przypadków, kiedy za solidnie uzasadniony uznałabym kop w zbiorowy tyłek castingowców z żądaniem "Representation, you dumbasses!".

okazało się, że wyjechali za granicę i naprawdę to kręcili na pustyni ;)
"Rzeczy, które próbują wyglądać jak rzeczy, często wyglądają bardziej jak rzeczy niż same rzeczy". No chyba, że to faktycznie te rzeczy. XD

A mógł być gościem odpowiadającym za muzykę :)
Hę? A po co byłby w załodze gość odpowiadający za muzykę? To potrafili sobie załatwić sami. Oczywiście z wyjątkiem Marka, który najwyraźniej nic nie wziął i ma pretensje do kapitan, a powinien do siebie. :D Nie no, akurat wielozadaniowość była uczciwie uzasadniona, czego zresztą film nie wspomina. Kilogram astronauty, który robi dwie rzeczy jest bardziej opłacalny w takim biznesie niż kilogram, który umie tylko jedno. Zresztą szanse były jak jeden do sześciu, że padnie akurat na technika albo botanika; naciągane było dopiero połączenie tego. Na ile bardziej naciągane, to już potrafisz policzyć lepiej niż ja.

("i w katastrofie, w której zginęła cała ludzkość, przeżył tylko Mark, bo akurat był wtedy na Marsie")
Nie podsuwaj mi głupich pomysłów, ja teraz chcę dodatkowo wersję B! :)

ale starczyłoby mi, żeby ci astronauci już nigdy nie polecieli w kosmos i trochę im tego brakowało
Zdawało mi się, że mieli właśnie już nie polecieć? Nie wiem, czy wszyscy i możliwe, że to było wystarczająco wyraźnie tylko w książce, ale chyba nawet w filmie kapitan mówiła, że jeśli się decydują na bunt, to po powrocie są uziemieni. Na co któryś odpowiada, że z tymi dodatkowymi miesiącami już mu wystarczy na resztę życia (chociaż to chyba znowu było tylko w książce). Poza tym w pierwszej wersji książki jest scena z Markiem już na Ziemi, jakiś dzieciak go rozpoznaje i włącza mu się tryb "Łaaał!", po czym pyta go, czy chciałby tam wrócić, na co Mark, że "chyba cię, mały, pogięło". (Tylko nie tak uprzejmie. :P ) Co do problemów rodzinnych, żona pilota nie była zachwycona, ale od razu jej przeszło.

Liczyłoby się, gdyby był niezadowolony z tego powodu. Nie wyglądał. ;)
W momencie tracenia bardzo wyglądał! :)

Były Stany, włączyły się Chiny, ale z Londynem dodatkowo to już implikuje, że cały świat patrzy?
To implikuje, że reszta świata ściąga przekaz z Londynu, między odcinkiem Who a Sherlocka. :)

Post a comment in response:

(will be screened)
(will be screened if not validated)
If you don't have an account you can create one now.
HTML doesn't work in the subject.
More info about formatting

If you are unable to use this captcha for any reason, please contact us by email at support@dreamwidth.org